Lato już praktycznie za nami. Dla harcerzy to szczególny czas – czas na przygodę. Nie jest w dziś łatwo o taki rarytas, jak niezwykłe wakacje. Kolonie – bardzo drogie, czas zorganizowany według znanych i przewidywalnych reguł. Wyjazd z rodzicami – nie lada gratka, o ile tak wyczekiwanego urlopu nie spędzają na remontach i innych pracach koło domu.
Przygoda dostępna dla każdego… harcerza – jest na wyciągnięcie ręki i praktycznie – na każdą kieszeń. Każdy członek ZHP – a jest ich w Łaskarzewie wraz z zuchami około setki – miał wiele możliwości wyjazdu, skorzystali tylko niektórzy, ale miejmy nadzieję, że liczba ta w przyszłym roku się zwiększy.
Pierwszą okazją wyjazdu był obóz w Krynicy Morskiej – z całego hufca wyjechało nad morze około osiemdziesięciu osób, z naszego miasteczka – siedem. Spędzili nad Bałtykiem, bawiąc się i ucząc, pełne dwa tygodnie. Zwiedzili Gdańsk, poopalali się i popływali. Zaznali też trudów obozowego życia (jedna z harcerek z 100 DH, Aneta, nie mogła uwierzyć, że stanica w Krynicy nie posiada domków, i że nie umywa się do Polewicza). Spali w typowych wojskowych namiotach, a niektórzy, jak widać na zdjęciach zamieszczonych w galerii hufca – nawet pokotem na plaży: KLIKNIJ TUTAJ
Ci, których nie stać było na obóz, lub mieli w tym czasie inne plany, mogli pod koniec czerwca wyjechać na biwak do Polewicza właśnie, wraz z drużynami z Parysowa i Samorządek – tu była okazja do poćwiczenia biegów na orientację, mogli też skorzystać z zajęć jazdy konnej, pobytu na basenie. Tym razem spanie w domkach, czyli wyższy standard, do tego taniej, ale krócej i bliżej. Z tej możliwości skorzystali harcerze ze 122 DH (czyli z Jedynki). W lipcu odbył się również w Polewiczu biwak zuchów z 22 Gromady Zuchowej (przy Jedynce), gdzie drużynową jest Ewa Kisiel.
Niespodzianką dla wszystkich było ogłoszenie dwóch rejsów Zawiszą Czarnym na Jamboree Skautowe w Szwecji. Każdy harcerz w wieku 15-20 lat mógł napisać coś w rodzaju „ciekawego, inspirującego w formie i treści listu motywacyjnego” i odpowiedzieć na pytanie: ”Dlaczego chcę odwiedzić Jamboree na pokładzie Zawiszy?” Zaryzykowało od nas troje harcerzy – Kamila ze 122 DH oraz Ania i Piotrek z 100 DH. I wszystkim się udało! Harcerze mogli wybrać sobie termin, który im najbardziej pasuje i akurat ta trójka popłynęła w drugim terminie.
Kiedy wchodzili na pokład, schodziła akurat z jachtu pierwsza grupa, do której należało czworo harcerzy z naszego hufca – byli zachwyceni i zapewniali, że to nie koniec tej przygody. Pokazywali certyfikaty, które otrzymali, dziennik pokładowy- mają tam nawet wpisane jakieś zaliczenia (uczyli się nazw lin i innych rzeczy, no i oczywiście, całej obsługi jachtu – było im dość ciężko, bo byli chyba jedynymi „zielonymi” kompletnie żeglarzami). Tymczasem marynarze zajęli się mustrowaniem nowych – Ania i Kamila były w trzeciej wachcie, a Piotrek w drugiej. Kamila miała we wtorek 2 sierpnia (drugi dzień na Zawiszy, ale pierwszy właściwie dzień rejsu) chorobę morską („zawartość żołądka opuściła ją trzy razy”), a pozostali nasi uczestnicy czuli się dobrze. Zwiedzili wyspę Christiansoe, potem miasto portowe Ahus, udali się w piątek zwiedzać Jamboree, w niedzielę natomiast spędzili cały dzień na Bornholmie (czego chyba nie było w pierwszym rejsie). W tej chwili już czekają na pociąg w Kołobrzegu.
Co mówią o rejsie? Że jest to przygoda ich życia, że wspaniała jest sama praca przy żaglach i linach, a nawet w kambuzie (miejsce gdzie się gotuje), obserwowanie innych statków, kutrów na radarze, nocna warta „jako oko na bukszprycie” (Oko to ktoś wypatrujący statków na horyzoncie) czy przy sterze. Popisują się znajomością słownictwa fachowego: sztafok, fok, kowenanta, nagiel i wiele innych. Zgodnie mówią, że poznali wspaniałych ludzi i że chcieliby popłynąć w taki rejs jeszcze raz.
Tu warto powiedzieć, że normalnie dniówka na Zawiszy kosztuje 170 zł, jeśli się nie jest w odpowiednim klubie, ale i tak trzeba być harcerzem. Nasze dzieciaki miały szczęście - cały rejs kosztował 300 zł. To niewielka cena za taką przygodę.
Kilku harcerzy z naszego hufca, w tym dwoje z Łaskarzewa (122 DH), pod opieką druhny Ali Sapryk poleciało natomiast po przygodę samolotem – aż do Sankt Petersburga w Rosji. Tam jeden tydzień spędzili na prawdziwym obozie przetrwania w lesie, wraz z grupą rosyjskich skautów, a teraz już odpoczywają korzystając z gościny w ich domach. Na relację musimy poczekać jeszcze kilka dni – na pewno będzie warta przeczytania.
Co jeszcze przed nami? Od 17 do 21 sierpnia odbędzie się w Polewiczu Kurs Małej Kadry o pięknej nazwie „Wakacje z duchami”, na który wybiera się też kilka osób z Łaskarzewa. Potem – dla osób, które w tym roku kończą 16 lat (i starszych) Kurs Pierwszej Pomocy HSR -w dniach 24-28 sierpień 2011 roku w Polewiczu. Będą też warsztaty dla drużynowych „Supertramp”, w których udział wezmę ja i wielu innych teraźniejszych i przyszłych drużynowych z Hufca „Orłów”.
Zapraszam do zwiedzania następujących stron:
oraz galerii zdjęć
Opracowała: Sylwia Larkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz